Traktat o łuskaniu fasoli – Wiesław Myśliwski

Wiesław Myśliwski - Traktat o łuskaniu fasoli (okładka)
Wiesław Myśliwski – Traktat o łuskaniu fasoli (okładka)
Instytut Wydawniczy ZNAK, 2006
Liczba stron: 400
Forma wydania: ebook
Moja ocena: 6/6
rating stars 6,0
 

Kiedy zapadał wczesny, zimowy wieczór żmudne czynności domowe wypełniały ludziom czas. Siadali wtedy przy stole i łuskali fasolę, darli pierze, robili inne rzeczy, które musiały być zrobione. Bohater akurat wspomina łuskanie fasoli wraz całą rodziną. A okazję po temu ma niemałą, bo trafił się gość, który chce fasolę kupić, a nie ma nałuskanej, to trzeba gościowi nałuskać. A kiedy się tak siedzi i łuska, to tematy same do głowy przychodzą i opowieści się snują.

Bohater nasz znajduje w gościu cierpliwego słuchacza. Snuje swą opowieść naprawdę długo. Nie jest młody, palce wykręca reumatyzm, a sięga pamięcią aż do dzieciństwa, kiedy jeszcze z babką i dziadkiem przy stole razem siedzieli, i stryj Jan jeszcze żył.

Starszy pan zajmuje się dziś pilnowaniem domków letniskowych, ale wcześniej najważniejsza dla niego była gra na saksofonie. Wiele opowiada o drodze, jaką odbył do zagranicznych sal tanecznych. O latach nauki, pracy na budowie, i wiele innych historiach sprzed wojny,  z czasów wojennych i powojennych. Spotyka wielu różnych ludzi, często takich, którzy sami długą i trudną drogę przeszli do miejsca, gdzie dotarli w momencie spotkania. Historie czasem zabawne, ale częściej smutne i nostalgiczne.

Osoby, które nie czytały jeszcze powieści, a chciałyby kiedyś tę lukę wypełnić, nie powinny dalej czytać tego tekstu, ponieważ powinno się pewne tajemnice odkrywać samemu, wtedy literatura najlepiej smakuje.

Kilka ledwie wzmianek upewniło mnie, że nie jest to taka zwykła opowieść, jaką można przedstawić przypadkowemu gościowi. To historia całego życia, jaką podobno umierający widzi przed oczyma. Bohater nasz przyznaje, że poznał gościa, ale udawał, że nie. Cała ta historia nabiera wtedy innego zupełnie wymiaru. I pójście na obchód, tym razem bez psów, również nabiera innego wymiaru. Wydało mi się nawet w jednym momencie, że te domki letniskowe to kwatery na cmentarzu, niektóre nawet na sprzedaż, z tablicą, co wolno, a czego nie wolno na cmentarzu robić, tak, jakby bohater już na granicy dwóch światów się znajdował.

Pojawiają się w opowieści postaci, które wydają się naszemu narratorowi znajome. Mają w sobie tę cząstkę, ten trudny do uchwycenia smutek, który zostaje, kiedy człowiek otrze się o śmierć, i to właśnie ta cząstka upodabnia ich do siebie i do śmierci.

Książka ta jest wreszcie pełna filozoficznych przemyśleń, lapidarnie i soczyście sformułowanych myśli. Wybrałam kilka, może nie najbardziej poruszających, ale takich, które pasują do moich obserwacji.

Kiedy ludzi może coś podzielić, zawsze się podzielą. I to nie tylko według rzeki.

(…) twarze po wierzchu tylko urodziwe (…)

(…) przeznaczenie to taki wyjątkowo złośliwy przypadek (…)

Cały ten monolog to jedna wielka przypowieść o życiu. Każde niemal zdanie, każda przedstawiona sytuacja zawiera materiału do przemyśleń na dłuższy czas. To książka do której się wraca, ponieważ po jednokrotnym przeczytaniu dopiero ogarnia się sens, a po powtórnym można się w niej rozsmakować.

Na koniec zapraszam do wysłuchania fragmentu powieści w interpretacji Piotra Adamczyka.

Dodaj komentarz