Trójka kosmonautów naprawia Teleskop Kosmiczny Hubble’a. Nagle dostają polecenie natychmiastowego powrotu do wahadłowca, ponieważ lecą w ich stronę szczątki satelity. Niestety dryfujący w przestrzeni złom jest szybszy. Uszkadza statek a jednego z kosmonautów zabija. Pozostała dwójka sprawdza wahadłowiec i okazuje się, że wszyscy w środku nie żyją, a statek nie nadaje się do użytku. Mają więc trudne zadanie. Na akumulatorach przy skafandrze muszą dotrzeć do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Napotykają po drodze przeszkody i przeżywają wzruszenia. Muszą wykazać się spokojem w obliczu trudnych decyzji.
Dr Ryan Stone trafiła do zespołu po przeżyciu osobistej tragedii. Jest nieco zniechęcona, przygnębiona, jednak nadrabia miną, stara się być racjonalna i rzeczowa. Szef zespołu, Matt Kowalsky, do ostatniej chwili zachowuje zimną krew, starając się podejmować takie decyzje, aby zagrożenie dla ludzi było jak najmniejsze, swoim opanowaniem zaraża dr Stone.
Cały film nakręcony jest z wielką dbałością o jakość obrazu i szczegóły. Każde ujęcie świetnie skadrowane. Piękne obrazy Ziemi widzianej z kosmosu zatykają dech w piersiach a małe pomieszczenia przyprawiają o klaustrofobię.
W czasie swojej tułaczki po bezkresnym kosmosie dr Stone, będąc już u kresu sił, nawiązuje połączenie z Aningaaqiem. Jakiś czas po premierze Grawitacji można było obejrzeć film pt: Aningaaq (reż. Alfonso Cuarón), w którym bohater nawiązuje połączenie z kosmonautą. Film ten świetnie uzupełnia Grawitację, dlatego zachęcam do obejrzenia. Ostatnie sceny filmu wiążą się z obrazami pojawającmi się czasem w czasie akcji, a budzącymi skojarzenia z ciążą. Nadają one filmowi dodatowe znaczenie. Po scenach z Sandrą Bullock, którą w pozycji embrionalnej obraca się w małej przestrzeni kapsuły, wśród węży, następuje gwałtowne przejście z jednego środowiska do drugiego.
Gdyby nie zakończenie, byłaby to kolejna historia gdzie akcja toczy się w kosmosie. Dzięki ostatnim scenom otrzymujemy opowieść o wartości życia. Być może doceniamy życie dopiero wtedy, kiedy ocieramy się o śmierć. Dr Stone wyrusza w kosmos chyba trochę po to, żeby odciąć się od wszystkiego co przeżyła dotychczas. Zmienia miejsce i cieszy się pustką i ciszą. Dopiero kiedy pojawia się niebezpieczeństwo odkrywa, że chce żyć, że kocha żyć, a poprzez zakończenie wkracza w to życie niejako na nowo, z nowym entuzjazmem.
Grawitacja sprawia również wrażenie filmu dopracowanego pod względem zgodności prezentowanych rozwiązań z nauką. Nie posiadłam takiej wiedzy aby to jakoś mądrze skomentować, ale odsyłam Was do tekstu, gdzie takie naukowe podsumowanie możecie przeczytać. Recenzenci znajdują pewne nieścisłości, jednak wybaczają je twórcom, bowiem niezgodności te wykorzystane są do stworzenia momentów zwrotnych akcji. Natomiast w kwestiach zasadniczych, oraz tam, gdzie majstrowanie przy realiach naukowych nie było potrzebne, zachowane są nawet szczegóły.
Grawitację obejrzałam z ogromną przyjemnością. Lubię filmy science fiction, ale lubię również, kiedy oprócz warstwy technicznej i naukowej pokazane są jeszcze jakieś problemy ludzkie i międzyludzkie. W tym filmie to wszystko jest i to w najlepszym wydaniu.
Tytuł: Grawitacja / Gravity, 2013
Reżyseria: Alfonso Cuarón
Scenariusz: Jonás Cuarón, Alfonso Cuarón
Muzyka: Steven Price
Zdjęcia: Emmanuel Lubezki
Obsada:
Sandra Bullock jako Ryan Stone
George Clooney jako Matt Kowalsky
Ed Harris jako Dyrektor kontroli misji (głos)
Orto Ignatiussen jako Aningaaq (głos)
Gatunek: dramat, science fiction
Moja ocena: 5,5/6