Liczba stron (papier): 645
Forma wydania: ebook
Moja ocena: 3/6
W starej kamienicy w centrum Katowic zostaje zamordowany mężczyzna. Śledztwo prowadzi stary wyjadacz Szerszeń wraz z prokuratorką Rudy i psychologiem policyjnym Meyerem.
Zamordowany okazuje się baronem śmieciowym, człowiekiem, który pojawił się znikąd i zbił fortunę. Obecność Schmidta w kamienicy prowadzi nas do znanej seksuolożki, której pacjentem kiedyś był, a z którą wspólnie pisali książkę o uzależnieniu od seksu.
Kolejne etapy śledztwa wiodą nas wiele lat wstecz do czasów, kiedy jej ówczesny właściciel został zamordowany w swoim mieszkaniu. Jeden z morderców siedzi w więzieniu i tam prowadzi trop. Wątki śledztwa łączą się również z innymi osobami. Właściwie wszyscy bohaterowie są w jakiś sposób związani ze Schmidtem lub panią seksuolog, od niedawna właścicielką kamienicy i mają w swojej historii jakieś ciemne sprawki, które chcieliby ukryć.
Równolegle ze śledztwem rozwija się romans między panią prokurator a panem psychologiem. Ich sytuacja nie jest prosta. Każde z nich ma złożoną przeszłość, jakieś więzi. Mimo, że chcieliby zbliżyć się do siebie, to świadomość tych problemów przeszkadza im w pełni się sobą cieszyć.
Wątek kryminalny, mimo że dość chaotycznie prowadzony, sztucznie pogmatwany, wydaje mi się jednak do przyjęcia. Ciekawostką jest przedstawienie warsztatu pracy profilera policyjnego, a rozwiązanie całej zagadki zaskakuje, jest dość niecodzienne. Podejrzewałam różne osoby, ale takiego sposobu zakończenia akcji się nie spodziewałam. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to wybrałabym Szerszenia. To niby doświadczony śledczy, a czasem zaniedbuje interesujące tropy.
Wiele zastrzeżeń mam natomiast do wątku romansowego. Już od samego początku wieje stereotypem. Oboje są piękni, przystojni i z problemami. W jednej z pierwszych scen pani prokurator stoi zamurowana, bo nagadała głupstw, a pan psycholog jej udowadnia jaką jest idiotką. A ona patrzy w niego jak w obraz. Trochę wyolbrzymiam, ale bardzo mi się to kojarzy z reklamą różnych proszków czy płynów, kiedy biedna kobieta stoi bezradna nad plamą albo innym brudem i przychodzi specjalista facet z gotowym, rewelacyjnym rozwiązaniem. Dalej również ich relacja kuleje. Są sobą zafascynowani, ale informacje o drugiej osobie, jeśli jakieś mają, to otrzymują w postaci szczątkowej od Szerszenia, który bawi się w swata. Mimo, że czują jakąś fascynację, żadne z nich nie widzi zbawienia w zwykłej rozmowie. Każde ma jakieś wyobrażenie i to wyobrażenie pielęgnuje ani myśląc go zweryfikować. Jakoś to sztucznie wyszło.
Tylko martwi nie kłamią to książka dość przeciętna. Rozsupływanie zagadki kryminalnej mnie dość wciągnęło, ponieważ Katarzyna Bonda potrafiła stworzyć zróżnicowaną w tempie akcję, która ostatecznie otrzymuje dość niestandardowe i niespodziewane rozwiązanie, jednak ten sztuczny wątek romansowy wszystko psuje, sprowadza tę dość ciekawą historię do poziomu harlekina.