Wszystko za życie to opowieść o młodym mężczyźnie, wychowanym w rodzinie, gdzie ważne jest mieć i gdzie sprawy materialne są zawsze przed wszystkim innym. Odkrywa, że drzemie w nim jakiś niepokój, który każe mu szukać prawdziwego życia w zupełnie innym miejscu. Porzuca rodzinny dom, i udaje się w podróż marzeń. Symboliczne zerwanie z dawnym życiem to zniszczenie pieniędzy i dokumentów. Przemierza kolejne stany autostopem, najmuje się czasem do pracy, spotyka kolejnych ludzi żyjących jakże inaczej od jego poukładanej materialnie rodziny. Każdy etap przybliża go do Alaski, mimo, że czasem zbacza z trasy albo zatrzymuje się na dłużej. Po długiej podróży odnajduje w końcu swoje miejsce w alaskańskiej głuszy. Tu wśród przyrody odnajduje spokój.
Bunt młodego człowieka nie jest niczym nowym, ani w filmie ani literaturze, Chris jednak został przedstawiony jako jedyny sprawiedliwy. Dopóki miał żal do rodziny i zaczął szukać swojego miejsca, był postacią wiarygodną. Jednak im bliżej końca, jego postawa staje się coraz bardziej patetyczna i denerwująca. Właściwie z jego zachowania można wnioskować, że Alaska stanie się dla niego ostatnim miejscem na ziemi. Jest jak święty, który zmierza do swojego przeznaczenia, do męczeństwa. Ta patetyczność powoduje, że Chris przestaje być wiarygodny, staje się wyidealizowanym posągiem, laurką, jaką rodzina chce wystawić chłopakowi po jego stracie.
Mimo to film mnie przekonał. Chistoria Chrisa powinna przemówić do nas wszystkich, przekonać, że jest wiele ważniejszych rzeczy niż sprawy materialne i pozycja w hierarchii. To spełnianie własnych marzeń, przyjaźń, bliskość przyrody, dążenie do harmonii ze sobą i ze światem. Tytuł jest dość przewrotny, bo za życie, to które uważa za prawdziwe i pożądane, Chris płaci najwyższą cenę, w dodatku odkrywa, że szczęście jest pełne tylko wtedy, kiedy można je dzielić z drugą osobą.
Interesujące może się stać porównanie dżungli miejskiej, do której trafia Chris z dziką przyrodą, z którą przyjdzie mu się zmierzyć. Miasto to kraina ludzi upadłych, upodlonych przez stygmat posiadania. Ci którzy nie mają nic są na dnie. W przyrodzie wszyscy są równi, każdego może spotkać śmierć niezależnie od stanu posiadania czy poglądów. Natura jest równie bezwzględna jak cywilizacja, ale bardziej sprawiedliwa, nie da się jej przekupić, nieważne jest bogactwo i pochodzenie.
Jeśli postawę Chrisa potraktować szerzej, to swoją wyprawą ku naturze odrzuca to co społeczeństwo amerykańskie uznaje za swój sukces. Materialne ukierunkowanie życia spotyka się z pogardą, a romantyczna przygoda kusi i nobilituje. Po drodze spotyka różnych ludzi, tych dobrych, żyjących z dnia na dzień i zachłystujących się życiem w zgodzie ze sobą, i tych złych, służących systemowi.
Wydawałoby się, że Chris chce odciąć się od cywilizacji, jednak podczas swojej podróży i samotnej egzystencji nie raz korzysta z przybytków tejże, jak choćby stary autobus, ktory staje się jego mieszkaniem.
Wszystko za życie to film, który czaruje obrazem. Każdy kadr przygotowany został po mistrzowsku. Piękne krajobrazy są na pewno wdzięcznym obiektem do filmowania, ale i sceny miejskie przykuwają uwagę. Kamera rejestruje nie tylko obraz ale i emocje, które się za nim kryją, a podkreśla to jeszcze piękna, nastrojowa muzyka.
Jest to na pewno film wart obejrzenia, i ze względu na piękne zdjęcia i ze względu na przesłanie, chociaż nikogo nie namawiam do rzucenia wszystkiego i wyjazdu w głuszę bez praktycznego przygotowania. Namawiam natomiast do zastanowienia się co jest dla nas ważne, a ten obraz na pewno w tym pomoże.
Tytuł: Wszystko za życie/Into the Wild, 2007
Reżyseria: Sean Penn
Scenariusz: Sean Penn
Zdjęcia: Éric Gautier
Muzyka: Michael Brook, Eddie Vedder, Kaki King
Obsada:
Emile Hirsch jako Christopher McCandless
Vince Vaughn jako Wayne Westerberg
Catherine Keener jako Jan Burres
Thure Lindhardt jako Mads
William Hurt jako Walt McCandless
Marcia Gay Harden jako Billie McCandless
Hal Holbrook jako Ron Franz
Moja ocena: 4,5/6