Małgorzata Warda przyzwyczaiła mnie do tego, że w swoich książkach porusza trudne, społeczne tematy, takie, z którymi możemy się zetknąć, jeśli rozejrzymy się wokół siebie. Tym razem przedstawia nam opowieść o rodzeństwie, które w wyniku traumatycznych wydarzeń coraz bardziej zbliża się do siebie i coraz wyraźniej zdaje sobie sprawę, że na pomoc z zewnątrz nie może liczyć.
Dzieciństwo powinno być beztroskie. Dzieci powinny bawić się i śmiać. Ania i Aron jednak nie mogą sobie na to pozwolić. Po stracie ojca matka nie daje sobie rady z wychowaniem dzieci i trafiają do jej szwagierki, która ma zamiar się nimi zająć. Ta jednak zawodzi. Dzieci nie są jej, a może zwyczajnie lekceważy wydarzenia, które powinny wywołać alarm, być może robi to dla własnej korzyści. A krzywda doznana w dzieciństwie potrafi zostawić piętno na całe życie. Ania w końcu dostrzega jednak szansę na zmianę.
Opowieść nie jest chronologiczna. Otrzymujemy do ułożenia w jednolity obraz fragmenty z różnych czasów, opowiedziane przez różne osoby. Żaden element nie jest przypadkowy, każdy ma swoje miejsce. To smutna historia rodziny dotkniętej najpierw przez los, a potem jej spokój burzy przemoc. Poszczególne osoby biorące udział w dramacie różnie reagują. Dorośli z którymi dzieci się stykają, z reguły nie widzą lub nie chcą zobaczć problemu. Mają swoje życie i tym chcą się zająć. Działania tych, którzy próbują coś zrobić, są niewystarczające i niewiele dają. Część z niej jakiś sposób korzysta, część jest obojętna. Wydarzenia nie pozwalają jednak o sobie zapomnieć i ich wspomnienie nie pozwala normalnie żyć. Czy jest z tej sytuacji jakieś wyjście?
W książce Dziewczynka, która widziała zbyt wiele Warda umieściła kilka problemów, które nakładając się komplikują życie młodym ludziom i ich opiekunom. W sytuacji, kiedy wali się świat wydaje się, że gorzej być nie może, ale los udowadnia, że dno jest jeszcze bardzo daleko.
To kolejna książka Małgorzaty Wardy, która mówi o problemach społecznych, które odbijają piętno na życiu bohaterów dramatu. Autorka najwyraźniej dobrze się czuje w takich tematach, a efekt jest moim zdaniem bardzo dobry. Opisuje trudny problem, ale robi to subtelnie. Nie epatuje pełnymi przemocy scenami, a w kilku zdaniach tworzy w umyśle czytelnika obraz, czasem tylko wrażenie. Zabieg z niechronologiczną narracją nie jest nowy, ale bardzo pasuje do tematyki i dodatkowo skupia uwagę czytelnika próbującego dopasować elementy układanki.
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka, 2012
Forma wydania: elektroniczna
Liczba stron: 320
Moja ocena: 4,5/6