Dojście do władzy człowieka niezrównoważonego i nieodpowiedzialnego jest dla każdego kraju katastrofą. Tak się niestety dzieje w Polsce roku 2012 w powieści Andrzeja Pilipiuka. Wybucha wojna, z której Polska wychodzi pobita, zniszczona, a ludzie zdziesiątkowani. Naukowcy zdają sobie sprawę z tego, że zawdzięczają upadek jednemu człowiekowi. Wpadają na pomysł, co zrobić, żeby ten człowiek nigdy się nie urodził, ale potrzebna jest do tego maszyna czasu i grupa osób z odpowiednimi cechami. Kolejne ekspedycje cofają się w przeszłość, jednak wielu nie wraca. Tym razem wyruszają młodsi niż zwykle, w nich cała nadzieja.
Wehikuł czasu dość często i dokładnie był już eksploatowany w powieściach fantastycznych, nie jest to więc żadnym zaskoczeniem, a Pilipiuk nic nowego tu nie wnosi. Odniosłam wrażenie, że najważniejsze jest tu tło historyczne, a w każdym razie zostało najlepiej opracowane i jest najbardziej interesujące. Kiedy nasza młodzież cofa się do XIX czy do XVII wieku, trafiają w miejsca historyczne, gdzie czuć powiew autentyzmu, gdzie ludzie myślą inaczej. Ich kontakt z ówczesną rzeczywistością jest często trudny ze względu na inne warunki i zwyczaje. To zetknięcie się z odległą czasowo, z naszego punktu widzenia, cywilizacją jest dla mnie najciekawsze.
Drugim atutem jest tempo akcji. Początkowo poznać musimy pewne założenia, ale kiedy młodzi bohaterowie wyruszają w podróż, jesteśmy w samym centrum wydarzeń. Nie ma czasu na przemyślenia i długie wywody. Autor potrafi zaangażować czytelnika, książkę czyta cię jak dobrą powieść przygodową.
Bohaterowie naszkicowani zostali dość ogólnie, czasem wypowiadają się jak uczniowie przy tablicy. Mają do wykonania określone zadanie, czasem wypowiadają się jak uczniowie przy tablicy. Pojawiają się postaci złe i podłe, ale także szlachetne, szanujące przyjaźń i lojalne. Może trochę mało skomplikowane, autor jednak skupił się bardziej na budowaniu akcji niż postaci, tak, jakby rozwinął opowiadanie do rozmiarów powieści.
Ogólnie powieść Operacja Dzień Wskrzeszenia nie jest przeładowana wiedzą, logicznymi i technicznymi wywodami, czyta się lekko, dobrze służy rozrywce. Ja najwyraźniej właśnie rozrywki w historyczno-fantastycznym klimacie potrzebowałam, bo ostatecznie wrażenia mam całkiem dobre.
Fabryka słów, 2006 Forma wydania: papierowa Liczba stron: 496 Moja ocena: 4,5/6