Jacek Hugo-Bader przemierzył Rosję Kazachstan, Krym, Czeczenię i Kirgizję, nie była to jednak włóczęga dla pięknych obrazków z podróży. Autor zagląda bowiem głęboko w dusze ludzi, których spotyka i w tryby systemu, który ich oplata.
Rozmówcy pełnią różne funkcje, mają za sobą bogate życie. To naukowcy, żołnierze, wynalazcy, członkowie aparatu, a także zwykli ludzie – matki żołnierzy i zwykli obywatele. Ich opowieści składają się na obraz kraju, gdzie nie ma miejsca na swobodę myśli. Kiedy rozmowa wkracza na niewygodny temat rozmówcy często milkną niepewnie, robią się mali i smutni. Już małe dzieci wiedzą tam na jakie pytania nie odpowiadać i jakich pytań nie zadawać. Niektórzy jednak zachowali tę odwagę, jest im wszystko jedno lub dumni są z dawnych dokonań i odkrywają przed autorem swoje dawne losy. Opowiadają więc jak spełniali internacjonalistyczny obowiązek prowadząc wojnę na terenie innego kraju czy prowadzili badania nad bombą atomową, przy czym wielu ludzi otrzymywało śmiertelne dawki promieniowania. Nie skarżą się, bo mogą sobie tylko zaszkodzić.
Autor próbuje dociec przyczyn takiego stanu rzeczy, pyta o niepowodzenia i porażki. I oto czego się dowiedział np o zatonięciu okrętu Komsomolsk:
"Dymitr Andrejewicz pokazuje mi dokument z Wojskowej Prokuratury Generalnej, gdzie w punkcie pierwszym napisano: Powody konstrukcyjne i techniczne nie były przyczyną zagłady okrętu i załogi. - No to dlaczego zatonęli? - pytam konstruktora. - Normalnie. Przez to ruskie rozgildziajstwo. - Co takiego? - To taki rosyjski stan ducha, który jest mieszaniną niechlujstwa, obojętności, lenistwa i głupoty. Straszne rzeczy mogą się dziać, kiedy w jakimś miejscu przekroczony zostanie poziom krytyczny tego stanu. Przez to giną ludzie, okręty podwodne, spadają samoloty, płoną kopalnie, wybuchają elektrownie atomowe... Wszystkie kraksy, katastrofy i awarie w ZSRR i w Rosji były przez rozgildziajstwo. Uwierzy pan, że jeden z bosmanów nie był nawet marynarzem? Brakowało elektryka, to jakiegoś poczciwinę z artylerii przeciwlotniczej zrobili bosmanem i tyle. Załoga nie miała oficerów, to wzięli dwunastu chłopaków zaraz po szkole. Do tego połowa marynarzy nie umiała pływać. " s. 302.
Bohaterowie reportażu przedstawiają Rosję jako smutny kraj o odwróconym porządku, gdzie milicja bawi się w mafię, a mafia w wymiar sprawiedliwości. Gdzie życie ludzkie nie ma wartości, gdzie wszystko podporządkowane jest tworzeniu pozorów normalności i siły.
Jacek Hugo-Bader kończy ten zbiór reportażem o początkach mafii, o nacjonalizmie, modzie na wojsko i wpisujących się w ten nastrój utworach grupy Lube, zapatrzonej w siłowników. Zapraszam do wysłuchania jednej z moich ulubionych piosenek tej grupy. Wiele mówiący jest również teledysk.
I jeszcze Kombat (komandir bataliona).
"Weterani z Afganistanu i Czeczenii uważają, że to ich pieśń, chociaż grupa poświęciła ją 50. rocznicy wielkiego zwycięstwa." s. 386.
Najbardziej chyba znana:
W Zapiskach oficera Armii Czerwonej Sergiusz Piasecki pisze:
" – A wiesz ty, czym wyście nas najwięcej wzięli, dopóki was nie znaliśmy?...Pieśniami... Wszystkie wasze pieśni o wolności, o miłości, o swobodzie, o radosnym życiu sowieckim śpiewaliśmy i do was nasze serca ciągnęły."
Utwory Lube też coś takiego mają w sobie, że chce się ich słuchać, choć wojskiem i umiłowaniem ojczyzny aż ociekają.
Wydawnictwo Czarne, 2010
Forma wydania: papierowa
Liczba stron: 386
Moja ocena: 6/6