Od pewnego czasu na każdym przedstawieniu Cirque du Soleil w Polsce zjawiamy się z moim TŻ na widowni. Po kilku przedstawieniach (ostatnio Dralion we Wrocławiu, a poprzednio Saltimbanco i Alegria w Gdańsku) wiemy już, że za każdym razem będzie to widowisko trzymające w napięciu, piękne i doskonale dopracowane w każdym drobiazgu. Tym razem na Błoniach przy Stadionie Narodowym w Warszawie była wystawiana Kooza.
Kooza to nie jest zestaw przypadkowych scenek, gdzie każdy artysta stara się przedstawić jak najlepiej swoje umiejętności. To opowieść, baśń z fabułą i czarami. Kiedy młode, nieopierzone chłopię hasa po łące z latawcem, zatrzymuje się listonosz i przekazuje mu ogromną paczkę (nawiasem mówiąc jednym ze sponsorów był DHL). Po rozpakowaniu okazuje się, że to barwna skrzynka („kooza” oznacza pudełko, skrzynkę, skarb – z sanskrytu) z tajemniczymi wzorami. Nagle pudło otwiera się i zaczyna się zabawa.
Ze środka wyskakuje Czarodziej, który wprowadza w życie chłopca magię i piękno. Wyczarowuje przed jego oczyma świat niesamowitości, gdzie nie ma granic ludzkich możliwości. Chłopiec sam chciałby tworzyć takie światy. Kradnie różdżkę, która pełni tu wyraźnie rolę amuletu. Wydaje nam się, że amulet nas chroni przed nieszczęściem i pomaga w potrzebie, ale to nasza zapobiegliwość i starania powodują, że sprawy, których się podejmujemy, udaje nam się doprowadzić do szczęśliwego końca. Podobnie odczytałam działanie różdżki. Była rekwizytem, który powodował, że widowisko stawało się piękniejsze. Żeby zadziałała, potrzebna jest wiara we własne siły. Kiedy chłopcu udaje się uwierzyć w siebie, otrzymuje nagrodę.
Przedstawieniu towarzyszą nieodłączni klauni, którzy zabawiają publiczność przed spektaklem i w trakcie, kiedy przygotowywane są rekwizyty i scena do kolejnego numeru. Wciągają publiczność do zabawy, używając czasem niestandardowych środków (jedna z pań uciekła z pierwszego rzędu, kiedy zobaczyła dmuchawę do liści w roli suszarki do włosów).
Standardem Cirque du Soleil jest brak zwierząt na scenie. I tym razem tradycji stało się zadość. Pojawił się co prawda wielki, futrzasty, sympatyczny kundel, tylko po to, żeby olać widownię (widać go przez chwilę na filmiku poniżej), ale był to przebrany aktor.
Standardem jest również drobiazgowe dopracowanie rekwizytów i strojów. Aktorzy-akrobaci przez cały swój występ trwają w skupieniu, ale kiedy wykonają numer z powodzeniem, widać radość na ich twarzach, mimo kolorowego makijażu. Widać jak bardzo cieszą się, że ich starania zostały docenione. Widownia długo nie pozwalała im opuścić sceny, zgotowała im owacie na stojąco.
Tym razem, podobnie jak poprzednio, Cirque du Soleil przygotował rewelacyjne widowisko, które zmuszało wręcz, aby podziwiać odwagę i sprawność aktorów oraz trzymać się mocno fotela, bo aż w głowach się kręciło. Kooza to opowieść, która zaczyna się spokojnie, leniwie, a potem wybucha energią i kolorami i zmierza do kulminacji. Zobaczyliśmy niezwykle sprawne gimnastyczki, gibkich tancerzy, podniebne ewolucje na granicy bezpieczeństwa i wreszcie śmialiśmy się do rozpuku z klaunów, a wszystko to z odpowiednią muzyką w tle. Zapraszam do obejrzenia skrótu:
2 komentarze do “Kooza – Cirque du Soleil w Warszawie – magiczna baśń o wierze w siebie”