Złoto króla to czwarty tom Przygód Kapitana Alatriste. Mam drobną lukę wielkości dwóch tomów ale nie przeszkadza mi to ponieważ poszczególne tomy dają się czytać osobno.
Alatriste wraz ze swoim giermkiem Iñigo wracają z wojny we Flandrii. Ledwo zawinęli do Kadyksu, a już czekał na niego posłaniec z propozycją nowej awantury. Tym razem odkryty został przemyt złota i innych kosztowności z Indii (tak jeszcze wówczas nazywano Amerykę). Kapitan wespół ze smutnym jegomościem w czerni oraz z grupą zwerbowanych przez siebie zakapiorów mają temu zaradzić. Interesująco opisany jest proces werbunku. Alatriste, aby skompletować oddział odwiedza miejsca, gdzie przebywają ówczesne męty, m. in. więzienie. Przy tej okazji uczestniczymy w wieczorze pożegnalnym, jaki urządzają kamraci skazańcowi, który następnego dnia ma być stracony.
Zbieranina, która stanowi oddział okazuje się niesforna, więc Alatriste musi użyć najostrzejszych spojrzeń i wiele mówiących słów, aby ich ujarzmić i powieść kolczastą drogą do walki. Akcja rozwija się powoli od niemrawych rozmów przy winie do krwawej kulminacji, coraz bardziej przyciągając uwagę. Nie bez znaczenia jest doroślejsza narracja giermka. Chłopak jest nastolatkiem, ale pierwszy wojenny chrzest ma już za sobą i nie spogląda już na świat jak nieopierzony kurczak. Może z pominięciem Angeliki de Alquezar, do której zapałał bezrozumną miłością, podsycaną jeno spojrzeniami.
Zaletą jest na pewno pojawienie się postaci historycznych – król, Olivares, a także Francisco de Quevedo, którego poezje pojawiają się okazjonalnie w powieści. Postaci te pojawiają się również w pierwszym tomie, ale tutaj są bardziej wyraziste.
Złoto króla czytało mi się lepiej niż Kapitana Alatriste. Chyba też lepiej rozumiem teraz filozofię życiową kapitana. Bardzo dobitnie było to pokazane w epilogu – jeśli ktoś płaci mu za wykonanie usługi, nawet dużo, to czuje, że ma wyrównane rachunki, jednak kiedy dostaje nagrodę, jest mu z tym niewygodnie, jakby właśnie zaciągnął dług. Nie chce nic więcej ponad to, co mu się należy, przestrzega własnych zasad i tego samego uczy Iñiga.
Wydawnictwo: MUZA S.A., 2005 Tłumaczenie: Filip Łobodziński Liczba stron: 251 Forma wydania: papierowa Moja ocena: 4,5/6