Forma wydania: audiobook
Liczba stron (papier): 332
Czyta: Roch Siemianowski
Moja ocena: 6/6
Wojciech Jagielski swoją opowieść rozpoczyna w Gulu – ugandyjskim mieście. Przyjechał tam, aby poznać sytuację, porozmawiać z ludźmi, dowiedzieć się czegoś o wojnie, jaka toczy się od wielu lat. Na samym początku zwrócono mu uwagę, że tutejsze dzieci są inne niż wszędzie. Wówczas jeszcze nie rozumiał znaczenia tych słów, stopniowo jednak coraz bardziej sprawa się wyjaśnia.
Rywalizujące ze sobą plemiona, które zmuszone są współrządzić Ugandą, skłócone wcześniej w wyniku rywalizacji o względy kolonistów, muszą jakoś nauczyć się współpracować, ale nauka ta pochłonęła wiele istnień. Wydaje się, że iskra, która podpaliła ten stos, powstała w wyniku zetknięcia się wierzeń miejscowych z napływowymi, bowiem to duchy przecież zdolne są opanować ciała i doprowadzić do chaosu.
Z opowieści Jagielskiego wyłania się obraz przenikania się dwóch kultur, z których jedna stopniowo zanika, druga zdaje się przejmować prowadzenie, a na styku zostają zgliszcza. Stare zwyczaje Aczolich, uważane przez coraz więcej osób za zabobony odchodzą w niepamięć, a sprzyja temu ekspansja religii chrześciajańskiej i muzułańskiej oraz działania wojska. A według Aczolich tylko tradycyjne zwyczaje mogą sprawić, że nastąpi pojednanie i partyzanci wrócą do domów. Aby dokonać obrzędu pojednania, muszą być spełnione określone warunki.
Ugandę po uzyskaniu niepodległości pustoszą albo wojna albo choroby. Jagielski próbuje dociec przyczyn i przebiegu tych plag, rozmawia z mieszkańcami Ugandy. Układa się z tego skomplikowana mozaika. Jagielski zaczyna opowieść od losów osób, które spotyka w Gulu, stopniowo oddalając się rozszerza perspektywę, aż obejmuje cały region. A potem wraca do przerwanych opowieści, z których każda w jakiś sposób rozjaśnia nam sytuację.
Szczególnie wzruszające są losy dzieci, które brutalnie wyrwanę zostały ze swoich domów i wcielone do Bożej Armii. Często przepustką do życia było zamordowanie swoich bliskich lub sąsiadów. Po życiu w partyzantce nie są już w stanie wrócić wprost do społeczeństwa. Otwarto specjalne ośrodki, gdzie dzieci mogą stopniowo nauczyć się żyć wśród ludzi.
Oprócz wojny z Bożą Armią Jagielski opisuje wybory prezydenckie, które trwają w Ugandzie w czasie jego pobytu. Zastosował ciekawy eksperyment. Przedstawił prezydenta Museveniego, opisał go jaki był kiedyś, kiedy zaczynał karierę polityczną, a jaki w czasie kolejnych wyborów, które autor obserwował i moglibyśmy powiedzieć – tyran. Potem jednak przedstawia również jego poprzedników i perspektywa się nieco zmienia. Wybaczamy mu dążenie do przedłużenia władzy o kolejną kadencję i inne wybryki, bo to niewielkie przewinienia w porównaniu z krwawymi rządami jego poprzedników – Amina i Ottiego.
Znalazło się tu również miejsce na rozważania, wątpliwości dotyczące zawodu reportera. Przychodziły chwile, kiedy autor wahał się, czy powinien relacjonować nudne wybory czy też wrócić tam, gdzie miał kontakt ze świadkami i ofiarami wojny. Zastanawia się również kiedy może uznać temat za zakończony. Skłania go to do powrotu do Gulu.
Próbując rozwikłać koleje tej wojny Jagielski spotyka się z wieloma ludźmi, przegląda gazety, spotyka również byłych partyzantów, którzy, jak się okazuje, mieszkają w tym samym hotelu, a także dzieci – weteranów wojny. Stopniowo i nam wydaje się w końcu, że jakiś fragment tej historii pojmujemy. Ale czy nie będąc tam, nie mieszkając tam na stałe, jesteśmy w stanie za tym nadążyć?
Rocha Siemianowskiego słucha się bardzo dobrze, łatwo wejść w klimat książki, nie rozprasza. Musiałam się tylko przyzwyczaić do czasem nieco przesadnie wymawianych końcówek wyrazów.
Jeden komentarz do “Nocni wędrowcy – Wojciech Jagielski”