Dziesięć osób otrzymuje zaproszenia lub angaże do willi na Wyspie Żołnierzyków. Są one tak sformułowane, że każda z tych osób przyjeżdża skuszona zarobkiem lub obietnicą dobrego, darmowego wypoczynku. Kiedy są już wszyscy, z płyty gramofonowej rozlega się głos oskarżający ich o dokonanie morderstw, a w swoich pokojach odkrywają dziecięcą rymowankę o dziesięciu żołnierzykach, z których co zwrotkę któryś umiera w charakterystycznych okolicznościach.
Goście początkowo nie traktują oskarżenia poważnie, jednak kiedy pierwsze dwie osoby żegnają się z życiem pozostali zaczynają obawiać się o swoje, tym bardziej, że zostają na wyspie uwięzieni. Zła pogoda i zapobiegliwość mordercy powoduje, że tych dziesięć osób skazanych jest na własne towarzystwo i bezlitosny plan mordercy.
Pobyt w odosobnionym miejscu sprzyja przemyśleniom. Część gości przyznaje się, że kiedyś kogoś pozbawili życia, część jednak nie ma sobie nic do zarzucenia. Niezależnie od tego jak sami podchodzą do swojej przeszłości, kolejno odchodzą.
Kiedy bohaterowie zdają sobie sprawę, że mordercą musi być jeden z nich, zaczynają się nawzajem nieufnie obserwować. Co jakiś czas pada oskarżenie odrzucane z oburzeniem przez wskazaną osobę. Poznając coraz więcej szczegółów z ich życia czytelnik również może obstawiać swój typ. Nie jest to jednak proste. Autorka bardzo sprytnie wprowadza kolejne informacje o uwięzionych. Za każdym razem wydaje się, że to ten lub ta, ale okazuje się z czasem, że ktoś inny jednak bardziej pasuje na mordercę.
Rozwiązanie jest dość karkołomne, jednak jest to jeden z tych kryminałów, które traktuję jak dobrą łamigłówkę. Czy zakończenie faktycznie da się zrealizować? Nie wiem, jednak logicznie jest ono spójne i pasuje do łamigłówki.
Wydawałoby się, że motyw z grupą osób zamkniętych z mordercą to szablon nieciekawy, bo wykorzystany w wielu książkach, jednak wciąż trafiam na takie, gdzie okazuje się, że można jeszcze inaczej, a równie ciekawie.
Wydawnictwo Dolnośląskie, 2010
Forma wydania: ebook
Liczba stron: 216
moja ocena: 5/6