Tak było… Niedemokratyczne wspomnienia Eustachego Sapiehy

Eustachy Sapieha - Tak było (okładka)
Eustachy Sapieha – Tak było (okładka)
Wydawnictwo: Świat Książki, 2012
Liczba stron: 416
Forma wydania: ebook
Moja ocena: 5/6
rating stars 5,0 
 

Wspomnienia Eustachego Sapiechy powstały na życzenie dzieci, które chciały wiedzieć, jakie były koleje losu członków rodziny oraz dlaczego urodziły się w Afryce.

Autor rozpoczyna opowieść od Spuszy, jego domu rodzinnego, gdzie wychował się, nabrał ogłady, ale przede wszystkim było to dla niego ukochane miejsce zabaw z rodzeństwem. Dzieci miały w zasadzie nieograniczoną wolność, z wyjątkiem sprzeniewierzania się zasadzie nobless oblige.  Spusza to była posiadłość leśna. Kiedy rodzina Sapiehów na powrót objęła je w posiadanie, przywróciła rozsądną gospodarkę leśną na tym obszarze. Powstał tartak, ale też liczne były nasadzenia. Dbano o to, aby zwierzęta miały dobre warunki bytowania, aby można było czasem urządzić polowanie.

Młody Sapieha, wbrew ówczesnemu zwyczajowi, uczył się handlu i gospodarki koloialnej. Arystokraci uznawali za potrzebną i wskazaną pracę dla dobra kraju albo zajmowanie się posiadłością. Pracę zarobkową, dla kogoś, uznawano za niestosowną.

W latach międzywojnia bardzo dużym poważaniem cieszyło się wojsko. Eustachy służył w kawalerii. W czasie kampanii wrześniowej wraz z Pułkiem Ułanów Grochowskich brał udział w bitwie pod Kockiem. To był da niego koniec walk, resztę wojny spędził bowiem w obozie jenieckim. Kiedy wojna miała się już ku końcowi, wraz z bratem zwiał z obozu. W bałaganie, kiedy Niemcy praktycznie już przegrały, ale front jeszcze nie nadszedł, urządził się w stadninie w Grabau, gdzie przetrzymywano zrabowane w Polsce konie. Co ciekawe, obsługa tej stadniny składała się z polskich masztalerzy.

Kiedy wojna zakończyła się, nastał okres radości, połowicznej niestety, bo jednak Polska tylko zmieniła okupanta, ale w życiu osobistym nastała pełnia szczęścia. Eustachy w Grabau poznał swoją przyszłą żonę, Antoninę Siemieńską (Didi). Po ślubie postanowili przeprowadzić się do Kenii, gdzie mieszkali już rodzice Eustachego.

W Kenii przydały się umiejętności nabyte wcześniej przez obojga młodych małżonków. Oboje byli wychowani tak, aby przynajmniej wiedzieć jak zrobić to, co zlecają służbie, więc nie czekali, aż coś im spadnie z nieba. On często w rozjazdach – budował tartak, poszukiwał kamieni szlachetnych, organizował polowania (krwawe i fotograficzne). Ona urządzała kolejne baraki i domy, aby nadawały się do mieszkania. Każde kolejne miejsce było na szczęście coraz lepsze i coraz bliżej miasta, więc i Didi mogła zacząc pracować. Swój dom urządzali, wykonując wiele rzeczy własnoręcznie, nie zgadzając się na wszechobecną tandetę.

W Kenii znaleźli nowy dom, choć życie nie było tu łatwe. Jednak pod koniec życia, Eustachy Sapieha postanowił odwiedzić dawne rodzinne strony. Żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali jego i rodzinę Sapiehów. Jednak rodzinny dom zrównany został z ziemią, nawet fundamenty nie zostały. Może dlatego, żeby przyszłe pokolenia nawet nie wiedziały, że gdzieś tam stał dwór księcia Sapiehy?

Patrząc na to jak potoczyły się losy księcia Sapiehy, bardzo wyraźnie widać, jak bardzo w życiu pomaga to, czego nauczymy się za młodu. Chodzi zarówno o praktyczne umiejętności, w jego wypadku polowanie, gospodarowanie zasobami leśnymi, obsługa tartaku, znajomość języków, ale i o stosunek do ludzi, ogólne obycie. Kiedy tylko wyruszył z domu, najpierw uczyć się, potem wojować, a potem wreszcie przeprowadził się do Kenii, na swojej drodze spotykał ludzi, których wcześniej gdzieś po drodze poznał, polubił, a którzy chętnie pomagali w trudnych chwilach i odwiedzali.

Wychowanie w szacunku dla innych pozwoliło mu bez kompleksów budować nowe życie, nie oglądając się za przeszłością. Pozwoliło mu stworzyć wokół siebie nowe grono znajomych, przeplatane odwiedzającymi ze starych czasów, pozwoliło zbudować firmę, która dała możliwość całej rodzinie normalnie funkcjonować. Jego żona wychowana była w ten sam sposób, miał więc w niej oparcie i pomoc. Firmę po odchowaniu dzieci prowadzili wspólnie, wykorzystując swoje umiejętności w organizowaniu życia obozowego.

Sapieha był gorący zwolennikiem polowań. Uważał zresztą, że jeśli zabronimy polowań chcąc ratować zwierzęta, tak naprawdę zrobimy im krzywdę. Kiedy nikomu nie będzie zależało, żeby zarobić na polowaniach, zwierzęta będą traktowane jako szkodniki dla upraw i hodowli.

Na koniec jeszcze wspomnę o czymś, co bardzo mi się spodobało, a czego już nie dostrzegam na taką skalę. Zwracano się do siebie zdrobnieniami. Czy to były twory powstałe jeszcze w dzieciństwie, czy później – nie wiem. Autor wspomina swoich bliskich: Didi, Lolek, Isia itd. Bardzo ciepło to brzmi.

Czytając czyjeś wspomnienia zastanawiam się, jak bardzo są one wygładzone. Ile niewygodnych, niewychowawczych albo wstydliwych faktów nie ujrzało światła dziennego. Wspomnienia bowiem są tym, co po nas pozostanie na zawsze. Sapieha piszące je dla córek, mógł wybrać przede wszystkim to, co chciał, aby zapamiętały i co chciał przekazać wnukom.

Biografia Sapiehy daje pewne pojęcie o tym, jak wglądało życie i wychowanie młodzieży w polskich dworach ziemiańskich. Jest przykładem losów polskich arystokratów, którzy przetrwali wojnę.  Autor udzielił wywiadu przy okazji promocji książki, do wysłuchania którego Was zachęcam.

Dodaj komentarz