Kiedy łowi się ryby spokój jest wskazany. Kiedy łowi się je w mętnej wodzie, jest on niezbędny. Z tego założenia wychodzi miejscowy Don Corleone i tak się urządził w Mieście, że panująca tam cisza i spokój mają sprzyjać robieniu interesów, ciemnych również, o ile są jego. Niespodziewanie atmosferę spokoju psują obcy, którzy na jego terenie kręcą własne lody. Kiedy zostaje popełnione morderstwo, cierpliwość jego się kończy.
Traf chce, że miejscem działań tajemniczych przestępców jest sanatorium, gdzie Anastazia Kamieńska ma wykupiony pobyt w celu podreperowania zdrowia. Z założenia ma odpocząć od pracy oddając się zabiegom leczniczym i… innej pracy. Jej spokój burzą działania przestępców i czynności dochodzeniowe miejscowej milicji.
Senna atmosfera Miasta (które może być jakąkolwiek prowincjonalną miejscowością sanatoryjną) sprzyja powolnemu rozwojowi akcji. Kolejne fakty docierają do nas stopniowo. Wydaje się, że nawet miejscowa mafia owładnięta jest marazmem. Zarówno przestępcy jak i policjanci wydają się nieco niemrawi, do czasu, kiedy rozwój wypadków zmusza ich do bardziej energicznych czynności.
Wybudzona z sanatoryjnego letargu Kamieńska proponuje miejscowej milicji współpracę, panowie jednak ignorują jej zapał, bo jest kobietą, w dodatku zamiejscową, czyli intruzem. A przecież będąc milicjantką i pacjentką sanatorium mogłaby sporo do śledztwa wnieść. Ten wątek szczególnie zwrócił moją uwagę. Na tle innych bohaterów Kamieńska kojarzy się z machiną analizy. Jej skojarzenia, zimny, racjonalny umysł, trybiki, które nie przegrzewają się nigdy, wynoszą ją ponad głupkowatych służbistów miejscowej milicji. Jej umysł potrzebuje tylko odrobiny kawy i spokoju aby sprawnie funkcjonować.
Eksponowanie tej dysproporcji (aż zaczęło mi to przeszkadzać) podsunęło mi myśl, że taka sytuacja być może miała miejsce w rzeczywistości. Być może, pracując jeszcze w milicji, Marinina spotkała się z takim traktowaniem, kiedy jej umiejętności straciły wartość w oczach kolegów, ponieważ przysłoniła je kobieca kiecka i krzywdzące stereotypy. Kamieńska natomiast świadoma jest swoich atutów kobiecych, jednak nie eksponuje ich, jeśli to nie jest konieczne. Woli, kiedy otoczenie dostrzega jej umysł, a nie kobiece wdzięki. Gdyby jednak autorka tak mocno nie podkreślała tej przewagi umysłowej Kamieńskiej nad kolegami, do tego stopnia, że mafiozo ją docenił, a milicja zignorowała, to cała historia byłaby bardziej wiarygodna. Czytelnik powinien sam odkryć zalety Kamieńskiej, a ciągłe zwracanie na to uwagi sprawiło, że książka staje się po części próbą odegrania się za milicyjny szowinizm.
Historia poza tym opowiedziana jest całkiem zgrabnie. Autorka wciąga nas w powolnie rozwijającą się intrygę, podaje kolejne porcje informacji, potrafi zainteresować i przyciągnąć uwagę na dłużej.
Rozwój wypadków prowadzi niechybnie do rozwiązania zagadki. Po drodze autorka podsuwa nam garść informacji o szajce, o poszczególnych jej członkach i o związkach pomiędzy nimi. Najlepsze jednak zostawia na koniec. Być może co przenikliwsze umysły rozwiązałyby zagadkę, ja nie odgadłam.
Gra na cudzym boisku, oprócz pewnej dawki rozrywki, pozwala nam spojrzeć na codzienność rosyjskiej prowincji. Senna atmosfera prowincjonalnego miasta, a za nią korupcja, układy, zależności. Niby fasada jasna i czysta, a za nią syf.
Książka ta jest drugą z cyklu. Kamieńska jest tu jeszcze panną. Inne przeczytane przeze mnie książki cyklu – Płotki giną pierwsze i Za wszystko trzeba płacić – to już późniejsze czasy.
Wydawnictwo W.A.B., 2005
Forma wydania: elektroniczna
Liczba stron (papier): 272
Moja ocena: 4,5/6
Jeden komentarz do “Gra na cudzym boisku – Aleksandra Marinina”