Jezioro Kleifarvatn traci swoje wody. W miejscu, gdzie kiedyś było na kilka metrów głębokie, dziś można brodzić w mule. Dzięki temu odsłania tajemnice, które dotąd woda skrywała. Pewnego dnia przechodząca brzegiem kobieta z zespołu badaczy odnajduje szkielet z dziurą w głowie.
Znalezisko wymaga zbadania, rozpoczyna również ciąg zdarzeń, które prowadzą śledczych w przeszłość. Należy przejrzeć ponownie sprawy dawnych zaginięć i sprawdzić czy dziś, kiedy technika mocno się rozwinęła, będzie możliwe powiązanie szkieletu z którymś z zaginionych.
Indriðason wątek kryminalny wiąże z wydarzeniami z odległej przeszłości. Prowadzone dochodzenie toczy się równolegle ze wspomnieniami starego człowieka. Czytelnik może domyślać się, że te sprawy będą miały jakiś związek, tylko jaki? Wracamy wraz z bohaterem do lat powojennych, kiedy młodzi, islandzcy komuniści wyjeżdżają do zniszczonego wojną Lipska na studia, aby czerpać z mądrości komunistycznego systemu. W tej małej grupce krystalizują bardzo różne poglądy i postawy odnośnie panującego we wschodnich Niemczech ustroju, budzą się też emocje, które poróżnią grupę przyjaciół.
Ale oprócz historii autor przedstawia nam i współczesną Islandię, mieszkańców i powolnie toczące się życie. Ta powolność wydaje się wszechobecna, nieco drażni u policjantów, którzy wydają się wręcz ślamazarni. Z czasem jednak historia wciąga, szczególnie wydarzenia sprzed lat nadają powieści tempa, jakby to właśnie ten lipski okres był ważniejszy niż toczące się śledztwo. Dzięki temu akcja powoli pochłania czytelnika, tym bardziej, że Islandia budzi zaciekawienie, jako kraj położony z dala od popularnych szlaków turystycznych, oraz kraj, który jako jedyny ukarał bankowców po kryzysie. Autor sporo o Islandczykach i ich życiu opowiada poprzez swoich bohaterów i ich losy.
Pierwsze spotkanie z Erlendurem Sveinssonem (choć nie w kolejności) uważam za udane i będę wypatrywać okazji na więcej.
Wydawnictwo W.A.B., 2012 Tłumaczenie: Jacek Godek Forma wydania: papierowa Liczba stron: 349 Moja ocena: 5/6
Jeden komentarz do “Jezioro – Arnaldur Indriðason”