Juliette Morillot i Dorian Malovic, autorzy książki, bardzo się starali, aby zgromadzone materiały, będące podstawą do wydania książki, były jak najbardziej wiarygodne. Pojechali do Chin, Korei i Japonii, aby rozmawiać z uchodźcami z Korei Północnej oraz aby poznać sytuację na pograniczu koreańsko-mandżurskim.
Mandżuria to region Chin, który graniczy z Koreą. Najczęściej to właśnie tam trafiają uchodźcy pokonujący naturalną granicę na rzece Yal i Tumen. Jeśli uda im się ukryć wśród miejscowej ludności, to można powiedzieć, że mają szczęście. Czasem jednak czeka ich deportacja z powrotem do kraju i niepewny los w obozie dla zdrajców, tak bowiem traktowana jest ucieczka. Ci, którym udało się przedostać do Korei Południowej, mogą mówić o szczęściu.
Przyczyną tej wielkiej emigracji była trwająca kilka lat klęska głodu. Pierwsze oznaki niewydolności zaopatrzenia pojawiły się po upadku Związku Radzieckiego, kiedy skończyły się czasy bratniej pomocy i handel wymienny. Kolejne lata nieurodzaju oraz nieumiejętne zarządzanie gospodarką spowodowały śmierć lub ucieczkę wielu ludzi. Mieszkańcy wsi, żyjący na uboczu i bliżej natury, mieli nieco większe możliwości zdobycia jedzenia, natomiast to, co było wcześniej przywilejem – mieszkanie w bloku z wygodami – okazało się pułapką w czasach głodu. W dużych skupiskach ludzi trudnej było o jedzenie, zaczęły się również problemy z dostarczaniem energii i ogrzewaniem.
Po upadku Związku Radzieckiego Korea Północna potrzebowała twardej waluty, żeby zdobyć niezbędne towary, ale oficjalnie obrót walutą był niedozwolony. Oficjalnie, bo nieoficjalnie zostały powołane jednostki wojskowe, które taki handel prowadziły. Handlowały również narkotykami, które w Północnej Korei produkuje się na skalę przemysłową. Szacuje się, że kraj ten jest jednym z większych producentów narkotyków.
Autorzy podejmują również temat zagrożenia wojną, tak dziś aktualny. Program zbrojeń jądrowych wdrożył jeszcze Kim Ir Sen, ale to za czasów Kim Dzong Ila stał się on kartą przetargową w negocjacjach z resztą świata.
Uchodźcy z Korei Północnej to opowieść świadków, z której wyłania się obraz społeczeństwa zniewolonego przez reżim za pomocą prostych a skutecznych trików. Przez teatr samokrytyki oraz publicznych oskarżeń każda jednostka zdana jest na siebie, przez co jest zbyt słaba, żeby zagrozić reżimowi. To „Rok 1984” Orwella w realu.
Z czasem powstały w Korei Południowej organizacje pozarządowe, które pomagają uchodźcom zaaklimatyzować się w nowych warunkach. Nie potrafią oni odnaleźć się w gospodarce rynkowej i w demokracji. Swój udział tutaj mają i kościoły, autorzy jednak dzielą tę pomoc na bezinteresowną i handel duszami. Z relacji uchodźców wysnuwają wniosek, że instytucje wyznaniowe uzależniają pomoc od zaangażowania w praktyki religijne, przy czym podkreślają, że w przypadku Kościoła Katolickiego ta pomoc jest bezwarunkowa.
Od dramatycznych losów pojedynczych ludzi przechodzimy do sytuacji grup społecznych, a potem całego kraju na arenie międzynarodowej. Autorzy podejmują temat wzajemnych stosunków obu Korei, jak również Korei Północnej z Chinami, Związkiem Radzieckim, Japonią i Stanami Zjednoczonymi. Dzięki tej lekturze możemy nieco się zorientować w sytuacji politycznej i gospodarczej na półwyspie Koreańskim, jednak jest to przede wszystkim zapis ludzkiego cierpienia, poświęcenia i strachu.
Wydawnictwo WAB, 2008 Tłumaczenie: Katarzyna Bartkiewicz Liczba stron: 362 Forma wydania: papierowa Moja ocena: 6/6
Jeden komentarz do “Uchodźcy z Korei Północnej, relacje świadków – Juliette Morillot, Dorian Malovic”