Williamowi Wistingowi niewiele brakuje do urlopu. Jeszcze kilka godzin, a będzie mógł zostawić za sobą uporządkowane biurko i spędzić czas z rodziną. Zanim jednak to zrobi, pojawia się zgłoszenie: starszy mężczyzna zamordowany w swoim salonie.
Ekipa dochodzeniowa odnajduje ciało ze śladami tortur, a ślady w mieszkaniu świadczą o gorączkowych poszukiwaniach. Wykluczono motyw rabunkowy. Czy sprawcy znaleźli to czego szukali? I za jaką tajemnicę ofiara wolała umrzeć niż ją wyjawić?
Pytania pojawiające się w śledztwie długo pozostają bez odpowiedzi. Policjanci starają się poznać życie prywatne starszego pana, a nie jest to proste. Nie miał rodziny ani przyjaciół, odwiedzało go niewiele osób. Stopniowo jednak obraz zaczyna wzbogacać się o szczegóły, coraz więcej związków pomiędzy, wydawałoby się, przypadkowymi osobami wychodzi na jaw, aż w końcu skrywana przez mężczyznę tajemnica zostaje odkryta.
Horst niezwykle drobiazgowo opisuje miejsce zbrodni. Jego bohater kołuje jak drapieżny ptak zbliżając się stopniowo do ofiary, przedtem rejestrując wszystkie szczegóły, odkładając na sam koniec spotkanie z trupem. Ekscytacja nowym wyzwaniem i wielość bodźców wciągają go w wir pracy. Ekipa metodycznie przechodzi do kolejnych etapów śledztwa, powodując wrażenie stagnacji, jednak wciąż widzimy, że śledztwo posuwa się do przodu.
Równolegle toczy się dochodzenie w sprawie obrabowania konwoju. Sprawcy bardzo sprytnie zmylili pościg. Czy jednak to wystarczy, aby upiekła im się taka kradzież? Czy to możliwe, że te tak różne przestępstwa coś łączy?
Wisting pracując nad śledztwem nie może zapomnieć o rodzinie. Z poprzedniego tomu wiemy, że ma żonę i został ojcem bliźniaków. Jego praca zabiera mu wiele czasu, często więc ma wyrzuty sumienia, że wszystkie rodzinne sprawy spadają na żonę. Pojawia się również na brzuchu oponka, co spędza mu sen z powiek i zmusza do podjęcia pewnych, na razie niezbyt radykalnych, kroków.
Siłą tej powieści jest to, że jej akcja oparta jest o rzeczywiste wydarzenia, być może więc autorowi łatwiej było zatroszczyć się o realia i następstwo wypadków, przez co sprawia wrażenie niezwykle przemyślanej i spójnej. Autor pokazuje również, że praca policjanta nie składa się wyłącznie z brawurowych zwrotów akcji. One się czasem zdarzają, jednak większość działań policji to mrówcza, nomen omen, praca zespołowa i łączenie faktów.
Wydawnictwo: Smak słowa, 2017 Tłumaczenie: Milena Skoczko Liczba stron (papier): 348 Forma wydania: elektroniczna