Liczba stron (papier): 404
Forma wydania: audiobook
Moja ocena: 4,0/6
W okresie międzywojennym kadra polskiej Marynarki kompletowana była spośród oficerów i marynarzy różnych zaborów. To oni obsadzali pierwsze polskie statki oraz stanowili kadrę w Szkole Morskiej w Tczewie. Autor przedstawia nam bohaterów swojej książki właśnie na etapie edukacji. Są niesfornymi młodzieńcami i wierzyć się nie chce, że po latach będą odpowiedzialnymi oficerami. Praktyczne nauki pobierają na żaglowcach szkoleniowych – najpierw Lwów a potem Dar Pomorza. Zarówno oni, jak i inni marynarze pojawiają się w powieści chronologicznie. Towarzyszą nam przez lata nauki, a potem kiedy służą na różnych jednostkach. Robią sobie psikusy, ale i przeżywają poważne zmartwienia.
Prawdziwym ciosem jest dla nich rozpoczęcie II Wojny Światowej. Oddają się wówczas pod komendę walczących krajów, podobnie jak żołnierze lądowi, aby nadal walczyć. Borchardt opisuje kolejne akcje, których bohaterami byli polscy marynarze i polskie okręty. Wielokrotnie wspomina Chrobrego, Kromań, Piłsudskiego i inne. Akcje w których Polacy szczególnie narażali życie porównuje z Somosierrą.
Okres szkolny obfituje w zabawne sytuacje opowiedziane barwnie i z humorem. Długo będę pamiętać egzamin z angielskiego w wykonaniu Mistrza. Okres służby między wojnami pełen jest rzeczowych opisów życia na statku i zabawnych sytuacji – najpierw na żaglowcu a potem transatlantykach, przy czym zawsze jest szczególne miejsce dla kapitanów polskich statków. II Wojna Światowa to siłą rzeczy czas smutku, z wyjątkiem tych chwil, kiedy codzienność pozwala zatracić się w pracy. Jednak im bardziej wrogie siły postępują, im więcej krajów podporządkowują, im więcej bomb spada, tym bardziej autor uderza w tony rzewne i podniosłe. Huczy huragan zawieruchy, trze stal szabli o kadłuby czołgów, a polscy żołnierze i marynarze nadstawiają własnej piersi aby bronić honoru. Ta ostatnia część książki, kilka końcowych opowiadań, zdecydowanie różni się od poprzednich.
Podczas słuchania nasunęło mi się porównanie książki do opowieści starszego człowieka, kiedy wszystko było lepsze niż teraz, ludzie dobrzy a w sytuacjach trudnych każdy wie jak ma postąpić. Zabrakło mi takiego życiowego realizmu.
Książkę poznałam jako audiobooka, więc kilka słów o lektorze. Adam Szyszkowski czyta jak prawdziwy wilk morski. Głęboki, ciepły głos powoduje, że niemal widzimy go przechadzającego się po pokładzie. Tam gdzie trzeba mówi też z lwowskim zaśpiewem.