Po wielu latach Hastings, wezwany przez Poirota, odwiedza posiadłość Styles, gdzie kiedyś już prowadzili wspólne śledztwo. Dziś wszystko tu nieco podupadło. Posiadłość przekształcona została w pensjonat, właściciele to emeryci, a i nasi detektywi młodością nie grzeszą. Goście mają tu możliwość spędzić miło czas, odpocząć od codzienności, nawiązać nowe znajomości. Jednak wśród nich jest morderca, a przynajmniej Poirot spodziewa się, że popełnione zostanie morderstwo.
Hastings zastaje słynnego detektywa chorego, przykutego do fotela i zajętego rozwiązywaniem zagadki. Jak sam mówi, przyjaciel ma być jego oczami i uszami, jako że Poirot nie może swobodnie się poruszać. Obaj zdają sobie również sprawę, że to może być ostatnie wspólne śledztwo.
Christie wykorzystała w Kurtynie trik na miarę tego z Zabójstwa Rogera Ackroyda, choć pomysł oczywiście zupełnie niepodobny. Jest to powieść nieco inna niż poprzednie przygody Poirota, jest bardziej nostalgiczna, trochę w niej przemyśleń. Nietypowy jest również morderca i rozwiązanie całej zagadki. Tytuł także jest w pewnym sensie symboliczny.
Poirot jest tym razem w całkiem niezłej formie. Poprzednio przeze mnie przeczytany Samotny dom kazał mi nieco zwątpić w, tak przez niego zachwalane, szare komórki, ale tutaj jest z nimi wszystko w porządku. Christie każe nam węszyć, sprawdzać, jak zwykle mnożą się podejrzani i motywy. Trzeba tylko zmienić schemat, aby odgadnąć, kto jest mordercą.
Kurtyna to moim zdaniem jedna z lepszych i bardziej zaskakujących książek Christie. Napisana wiele lat przed opublikowaniem, czekała na swoją kolej, aby tą akcją ukoronować karierę Poirota. Ciekawie obmyślona zagadka, interesujący i różnorodni bohaterowie, sprawnie przeprowadzone śledztwo – tym razem Christie nie zawodzi.
Wydawnictwo Dolnośląskie, 2014 Forma wydania: elektroniczna Liczba stron (papier): 232 Moja ocena: 5/6