Apoloniusz sprzedaje polisy ubezpieczeniowe. Los zechciał, aby jednym z jego klientów został pewien znany w przestępczym światku gangster. Ale Apoloniusz nie wie kim jest jego klient, do czasu, kiedy na jego oczach rozegra się spektakl, który nie jest przeznaczony dla niego. No cóż. Żaden szanujący się gangster nie może zostawić przy życiu świadka zbrodni. Napotyka jednak na problem, świadek bowiem nie chce dać się zabić, przeciwnie, pokazuje pazury, niezbyt może duże i mocne, ale za to ostre. Zmagania między przestępcą, a jego ofiarą toczą się ze zmiennym szczęściem. Apoloniusz zmienia ciągle miejsca pobytu i środowiska wśród których się obraca. Musi wykrzesać z siebie fantazję, umiejętności adaptacji i gry, czasem postawić się w roli gangstera.
Autor mimochodem przedstawia Polskę, ale nie tę korporacyjną czy inteligencką. Zagląda do spelunek i na bazar, gdzie kręcą się różne ciekawe typy, często z przeszłością nie do pozazdroszczenia. Szczególnie malowniczo oddani są menele, często skorzy do współpracy.
Choć główny bohater drażni nieco popadaniem w stereotypy i filozofowaniem, a autor czasem nieco zbyt wiele chce czytelnikowi wyjaśnić, książkę czyta się całkiem przyjemnie. Apoloniusz ma wiele pomysłów jak uprzykrzyć życie przestępcy, choć byłoby ciekawiej, gdyby trzymał się sposobów legalnych.
Czasem odnosiłam wrażenie, że autor tę książkę napisał trochę na przekór swoim kolegom i koleżankom po piórze. Zrezygnował pojedynku przestępca – detektyw/policjant, natomiast przeciwstawił przestępcy ofiarę. Apoloniusz musi sam sobie dać radę, wykorzystując dostępne środki. Bez wsparcia aparatu władzy, prawa i nadzwyczajnych szarych komórek. Ma tylko te własne i wolę przetrwania. Jest to bowiem pojedynek na śmierć i życie. Czy zwykły szary człowiek ma szansę w starciu z zatwardziałym przestępcą oraz z jego świtą i cynglami? Tego oczywiście nie zdradzę, ale autor przygotował dla czytelnika kilka dość nagłych zwrotów akcji.
Wydawnictwo Oficynka, 2010 forma wydania: elektroniczna Liczba stron: 328 Moja ocena: 4/6