Wdówki futbolowe – Karolina Macios

Karolina Macios - Wdówki futbolowe (okładka)
Karolina Macios – Wdówki futbolowe (okładka)
Wydawnictwo ZNAK, 2012
Liczba stron (papier): 272
Forma wydania: ebook
Moja ocena: 2,5/6
rating stars 2,5 
 

Główna bohaterka, Marta, to autorka poczytnej powieści, matka ośmioletniego Kacpra i żona Wojtka, od niedawna fana piłki nożnej. W czasie Euro 2012 przyszłość ich rodziny staje pod wielkim znakiem zapytania. Wojtek wpatrzony w telewizor, świata poza meczami nie widzi, jego żona klnie w duszy, na czym świat stoi, zostawiona sama sobie, będąc w zaawansowanej ciąży, a nieporadny syn próbuje się jakoś odnaleźć w tej sytuacji.

Marta, po sukcesie swojej powieści, zabrała się za pisanie poradnika dla par. Każdy rozdział rozpoczyna się mądrą sentencją, jednak do jej porad, jakby na przekór, życie pisze nieadekwatny komentarz, zmuszając autorkę do weryfikacji formuły nowej książki.

Książka napisana jest w tonie żartobliwym, sarkastycznym, jednak pod płaszczem humoru kryje się wielki zawód, że partner zapomina o swoich zobowiązaniach, całkowicie poddając się nowemu hobby. Żona czuje się zaniedbana, odstawiona na boczny tor. W sytuacji, kiedy spodziewa się szczególnej opieki ze względu na swój stan, otrzymuje obojętność i zbywanie.

Marta postanawia nie poddawać się. Korzysta z okazji, że jej wydawca zaproponował trasę promocyjną po Polsce i wyrusza w podróż, zostawiając w domu zdezorientowanego męża z synem. W drodze od kibiców jednak się nie uwolni. Na każdym kroku spotyka wydzierających się pijanych fanów piłki, których pociągi puszczane są poza kolejnością, kosztem zwykłych pasażerów. To, co daje jej poczucie siły i sensu tego co robi, to spotknia z czytelniczkami, przychodzą bowiem głównie kobiety, które nagle stały się posiadaczkami mnóstwa wolnego czasu, mężowie bowiem wlepiają nos w telewizor. Każde z tych spotkań jest inne, każde pozwala jej zajrzeć w duszę czytelniczek z innej strony i każde jest ciepłe, budujące i pełne zrozumienia. W trasie zaprzyjaźnia się ze swoim redaktorem, Marianem, jedynym mężczyzną, który nie interesuje się piłką, a także jego rodziną. Ojciec Mariana zajmujący się rozwodami prawnik, w odpowiedzi na pytanie: dlaczego jego rodzina trwa, stwierdza, że właśnie pracując przy rozwodach widzi, jak łatwo zaprzepaścić dobrze zapowiadający się związek.

Rodzina Marty dostaje drugą szanse za sprawą syna. Lawiruje on pomiędzy małżonkami uświadamiając im jak lekkomyślnie sobie poczynają. Oboje postanawiają wdrożyć plan kryzysowy.

Karolina Macios w swojej książce opisuje powolny rozkład małżeństwa z powodu piłki nożnej, jednak zamiast niej można podłożyć każdą pasję, sport, każde inne zajęcie czy osobę, która przesłania nam partnera czy partnerkę. Książka ta powinna nam uświadomić jak łatwo kogoś stracić, zniechęcić oddając się bez reszty przyjemności, zostawiając drugą stronę ze wszystkimi problemami bez wsparcia i zainteresowania.

Mimo, że przekaz książki jest dość uniwersalny, a problem wart zastanowienia, ja jednak wyszłam z tej lektury zniesmaczona. Bardzo jednostronnie pokazany futbol mnie raził. Zdaniem Marty piłka nożna to zło wcielone, powiązane z tłumem zapijaczonych, chamskich kibiców, od której to rozrywki należy odciąć wszystkich mężczyzn w rodzinie, nawet za pomocą drastycznych środków. Problem urasta niemal do poziomu walki z sektą. Tymczasem dobry mecz ogląda się z przyjemnością, a takich nie brakuje na Euro czy Mundialu. Kibice na Euro owszem bywali podchmieleni, ale byli też niesamowicie sympatyczni. Euro było dla nich świętem, które celebrowali z radością. Wydarzenie takie organizowane jest raz na cztery lata, a w Polsce nie wiem, czy jeszcze będzie szansa to przeżyć.

Zachowanie Wojtka jest mocno przerysowane. Przygnębiający nastrój książki potęgowała ciąża bohaterki, którą ta dość ciężko znosi. Miałam już po dziurki w nosie jej żyjących własnym życiem wód płodowych. Jasne, że kobiecie w zaawansowanej ciąży jest ciężko, napotyka na wiele trudności, których wszyscy inni nie są w stanie sobie wyobrazić. Komentowała jednak swój stan tak, jakby wszystko miało się kręcić wokół niej. A stawianie ultimatum „ja albo piłka” uważam za mocno egoistyczne. Mimo, że książka niesie bardzo pouczający przekaz podany dość lekko, wyszłam z tej lektury zmęczona, można nawet powiedzieć zmaltretowana. Drażniło mnie zarówno zachowanie zapatrzonego w telewizor męża jak i dramatycznie domagającej się uwagi Marty. Obie postawy nie wydały mi się wiarygodne.

Dodaj komentarz