Obłędny zapach kwiatów czarnego bzu zawsze zwracał moją uwagę. Ten spory krzak często sadzony był przy domach ze względu na lecznicze właściwości. Jego kwiaty są jadalne. Ja postanowiłam zrobić nalewkę korzystając z przepisu z Ziołowego zakątka – cz. 1 i cz. 2. Zamiast świeżych kwiatów wykorzystałam suszone i dałam trochę mniej cukru.
Składniki
- 3 paczki suszonych kwiatów czarnego bzu po 50 g
- 3 cytryny
- syrop, czyli 574g cukru i 530g wody (został z produkcji wina)
- 1 łyżeczka suszonego korzenia arcydzięgla
- sok z limonki
- alkohol
Przygotowanie
I etap: kwiaty czarnego bzu wsypałam do słoja przekładając plasterkami cytryny, całość zalałam syropem. Postał 5 dni, wtedy zaczęłam podejrzewać, że zaczyna fermentować.
II etap: Zawartość zalałam alkoholem, dodałam arcydzięgiel i sok z limonki. Odstawiłam na 2 miesiące.
Filtrowanie
Po raz pierwszy użyłam prasy, więc oddzieleni grubszych części poszło bez problemu. Wyciśnięta nalewka przeszła przez filtr całkiem nieźle, okazało się jednak, że jej smak jest zbyt intensywny. Prawdopodobnie dodałam za dużo suszonych kwiatów. Dodałam jeszcze trochę alkoholu i zlałam do butelek. Zgodnie z przepisem powinna leżakować jeszcze rok.
Foty własne
jaka ilość alkoholu i o jakiej mocy
Nastawiałam wieki temu, nie pamiętam ile faktycznie dałam, ale poprawiłam linki do przepisu z którego korzystałam, są tam opisane wszystkie składniki bez moich modyfikacji. Dodam tylko, że lepsza wychodzi nalewka na świeżych kwiatach. Jest dość słodka, ale ma wielu fanów :).