Ostatni weekend obfitował w przyjemności, a jedną z nich było przedstawienie Quidam. Cirque du Soleil ostatnio odwiedza Polskę regularnie i na szczęście upodobali sobie Gdańsk. To kolejne przedstawienie wystawiane w Ergo Arenie.
Podobnie jak w poprzednich przedstawieniach, poszczególne występy łączy fabuła. Tym razem twórcy nawiązują do relacji rodzinnych. Dziewczynka zostawiona sama sobie przez dorosłych, zajętych tzw. poważnymi sprawami, spotyka nieznajomego – Quidama – który wprowadza ją w świat wyobraźni i magii. Podobnie jak w przedstawieniu Kooza, bohaterka otrzymuje rekwizyt, który jest dla niej przepustką do magicznego świata, dzięki czemu odmienia się jej życie. Spotyka niesamowite postaci wyczyniające bardzo trudne, czasem zabawne, a czasem straszne rzeczy.
Artyści pokazali jak zwykle skomplikowane ewolucje wykonane sowbodnie, jakby nie sprawiały im trudności. Wymagały one niezwykłej sprawności i siły, ale także często bezgranicznego zaufania do partnera. Podniebne akrobacje na linach lub wstęgach jedwabiu były niezwykle widowiskowe, ale i niebezpieczne. Występy w parach i grupach wymagały synchronizacji i perfekcyjnego opanowania numeru. Największe wrażenie wywarł na mnie jednak występ pary akrobatów, którzy powoli, płynnie przechodzili z jednej pozycji do drugiej, jednak trudność każdej z nich była niewiarygodna.
Twórcy wykorzystali wysokość hali i zainstalowali prowadnice, dzięki którym możliwe było niestandardowe wprowadzanie aktorów na scenę, rozmieszczenie rekwizytów, a także spacer nad głowami widzów.
Wielkim atutem była piękna muzyka i stroje wykonane z dużą dbałością o szczegóły. Z tego wszystkiego Cirque du Soleil słynie. Charakterystyczne dla tego cyrku jest również dopracowanie poszczególnych scen w najdrobniejszych szczegółach. Twórcy zadbali również, aby każdy widz znalazł coś dla siebie. To gratka dla poszukujących piękna, perfekcji, sportu czy raczej sprawności ciała, ale jest i coś dla amatorów przemyśleń.
Między występami akrobatów pojawiali się klauni – nie ci głupkowaci robiący proste numery dla hecy. Tu klauni muszą być również bardzo sprawni, muszą także mieć talent aktorski i komiczny, ich występy bowiem to takie małe, zapadające w pamięć perełki.
Zazwyczaj podczas występu kilka osób z publiczności ma szansę wziąć udział w przedstawieniu. Tym razem jeden z artystów wskazał w stronę naszych miejsc. Widzowie wskazali na mnie. Szykowałam się już jak na ścięcie, ale na szczęście nie chodziło o mnie. To co działo się na scenie, raczej by mnie przerosło, chyba że przypadkiem odkryłabym w sobie talent aktorski.
Minusem niewątpliwie było to, że z miejsc tuż przy scenie nie było widać powierzchni sceny. Była ona odpowiednio perforowana (200 000 otworów) i podświetlona, co dawało dodatkowy efekt wizualny.
Jeśli miałabym się jeszcze do czegoś przyczepić, to występy cyrku realizowane w Ergo Arenie nie mają tylu atrakcji dla widzów poza występem. Przy okazji przedstawienia Kooza na Błoniach Stadionu Narodowego w Warszawie fani mogli zaopatrzyć się w gadżety, kubki i ubrania z fantazyjnymi nadrukami i był tego ogromny wybór. Takie pamiątki nie są tanie, ale jest to okazja, żeby pijąc potem z takiego kubka z bohaterem przedstawienia powspominać miło spędzony czas. Tymczasem w Ergo ta część wydarzenia traktowana jest po macoszemu. Problemy z gadżetami jednak to sprawa poboczna. Przedstawienie i tak długo pozostanie w pamięci dzięki mistrzostwu artystów, a jeśli organizatorzy nie chcą dodatkowo zarobić, to trudno. Spójrzcie lepiej na fragmenty przedstawienia.