Za mną ostatnie spotkanie z prokuratorem Szackim. Tym razem Pan Teo, jak zwykła zwracać się do niego szefowa, mieszka w Olsztynie, pracuje w tamtejszej prokuraturze i wylicza zgryźliwie wszystkie dopusty i zaniedbania jakie staną mu na drodze.
Pewnego dnia rutynowy dzień zostaje zaburzony niezwykłym znaleziskiem. To kości tzw starego Niemca, czyli zwłoki z okresu wojny. Nieoczekiwanie znalezisko wprowadza zamęt życiu prokuratora. Odkrycie szkieletu rozpoczyna intrygujące śledztwo, które dotyka również bezpośrednio prokuratora.
Tym razem autor poruszył trudny temat przemocy domowej. Przez wielu marginalizowany, przez innych spychany z pierwszych stron gazet jako mało ważny, na kartach książki pojawia się jako ważny problem, który ma wpływ na życie kolejnych pokoleń i rozprzestrzenia się jak wirus, kiedy znajdzie odpowiednie warunki.
Zaglądamy także do życia prywatnego Szackiego. Nowe miasto – nowa kobieta. Młody związek musi zmierzyć się z obecnością córki Szackiego, Heli. Miłoszewski ledwie zarysowuje wzajemne relacje całej trójki i tarcia jakie między nimi powstają, jednak z tak pobieżnie naszkicowanych emocji widać, że i Szacki ma w sobie trochę tego wirusa.
Akcja rozwija się dość powoli. Szacki ma czas na wzmianki o okropnej architekturze, złych decyzjach administracyjnych, kiepskiej regulacji ruchu i innych przyjemnościach. Stopniowo w tej codzienności pojawiają się elementy układanki, które z czasem nabiorą znaczenia. Wraz z rozwojem akcji rośnie napięcie i uwaga czytelnika. Choć podejrzanych wytypowałam dość wcześnie, w dalszym ciągu czytało mi się bardzo dobrze. Chęć poznania całej historii wraz ze szczegółami nie opuściła mnie aż do końca, właściwie nadal nie minęła.
Autor zadbał, żeby postać Szackiego nie była samotna. Pary współpracujących ze sobą przedstawicieli prawa to w kryminałach nie nowina, jednak zazwyczaj są to osoby o skrajnie odmiennych usposobieniach. Tu natomiast towarzysz Szackiego jest jego młodszą wersją. Czy uda im się dogadać?
We wszystkich trzech tomach, gdzie bohaterem jest Szacki, drażniło mnie ciągle niezadowolenie z otoczenia. A to pogoda nie taka, a to architektura do bani, a to ludzie nie tacy jak by prokurator chciał… Szacki to zrzęda. Miłoszewski sam również prowadzi na końcu wywód, jak to wiele jest miejsc piękniejszych i ciekawszych, takich jakich w Polsce nie mamy. Ja może niewiele widziałam, ale bardzo sobie cenię te nasze zaściankowe krajobrazy (chociaż nie mentalność), i przy każdej takiej wzmiance jakby mi ktoś szpilkę wbijał. Ale w paru rzeczach mogę zgodzić. Żal pieniędzy zmarnowanych na nietrafione, niefunkcjonalne i brzydkie inwestycje, żal niszczejących zabytków, żal tego co mogłoby być naprawione a nie jest, żal złej organizacji i megalomanii.
W każdej z tych książek Miłoszewski zajmuje się aktualnymi problemami. Dodatkowo w realia wprowadzają czytelnika początki rozdziałów w formie kroniki z krótką informacją, co aktualnie działo się w Polsce i na świecie. Są więc te historie osadzone w bardzo konkretnych czasach.
Miłoszewski ewidentnie jest stronniczy. Nie opisuje wydarzeń jako widz, tylko staje po stronie dobra i tych właściwych wyborów. Szacki wykreowany został na szeryfa wśród paragrafów, i mimo, że sam czasem ma problem z własnym charakterem, stawiany jest za przykład i wzór.
Na przestrzeni czasu widać, że Miłoszewski dochodzi do wprawy. W Uwikłaniu wątki osobiste i służbowe były trochę sztucznie łączone, a historia rozwiązywania zagadki nieco wydumana. W Ziarnie prawdy było znacznie lepiej, Gniew natomiast wyszedł już całkiem naturalnie, choć można autora posądzić o lekkie moralizatorstwo, a przestępcy zadawali sobie niewspółmiernie wiele trudu w porównaniu do efektów jakie osiągali. Ogólnie jednak wszystkie trzy książki czytało mi się na tyle dobrze, że chyba się rozejrzę jeszcze za czymś Miłoszewskiego.
Wydawnictwo W.A.B., 2014
Liczba stron: 380
Forma wydania: ebook
moja ocena: 5/6