Grona gniewu – John Steinbeck

John Steinbeck - "Grona gniewu" (okładka)
John Steinbeck – „Grona gniewu” (okładka)

Rodzina Joadów, aby przetrwać do kolejnych zbiorów, zaciągnęła swego czasu kredyt pod zastaw ziemi. Banki to potwory, które pożerają wszystko co tylko mogą. To machiny, które raz puszczone w ruch nikomu nie okażą miłosierdzia. Ofiarami banków, chociaż tak naprawdę własnej ignorancji, stają się farmerzy, którzy w gorszych latach wzięli kredyty pod zastaw ziemi i gospodarstw, a kiedy przyszedł termin spłaty, nie mają z czego oddać długu. Wówczas okazuje się, że muszą opuścić tę ziemię, którą dziad wywalczył od Indian, a ojciec uprawiał w pocie czoła. Joadowie niechętnie myślą o wyprowadzce. Rośnie w nich bunt, ale w odpowiedniej chwili otrzymują ulotki, gdzie przedstawiono uroki Kalifornii – ciepło, mnóstwo pracy i owoce rosnące na ulicach. To wizja kusząca, więc rodziny sprzedają majątek za bezcen, kupują zdezelowane samochody, które obładowują po dach i wyruszają w nieznane, które wydaje im się teraz ziemią obiecaną. Czy ich marzenie o własnym domku ziści się?

Podczas podróży stosunki rodzinne ulegają zmianom. Ojciec, który dotychczas miał do powiedzenia najwięcej, odsuwa się niechętnie na dalszy plan, dając pierwszeństwo żonie. To ona w krytycznych momentach podejmuje decyzje, wielokrotnie ratując rodzinę od zguby. Muszą przyzwyczaić się do wędrownego stylu życia. Ich domem staje się samochód i namiot.

Kolejni Joadowie podczas podróży wykruszają się, jedni umierają, inni osobno szukają szczęścia. W swojej podróży wiele razy potrzebują wsparcia i wiele razy pomagają innym, jednak zawsze otrzymują je od takich jak oni, nędzarzy, nigdy od bogaczy.

Po drodze ich oczekiwania są weryfikowane. Spotykają ludzi, którzy w Kaliforni już byli, nieczego się nie dorobili i wrócili nędzarzami. Kiedy przekraczają granicę stanu Kalifornia są kontrolowani, wyzywani i pogardzani. Sprawdzają się niestety słowa spotkanych po drodze ludzi. Z pracą nie jest wcale łatwo. Ten i ów uświadamia wędrowców, jak działa ten system. Bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni muszą umierać z głodu.

Wyruszyli jak apostołowie pod przewodnictwem Jezusa – dwunastu Joadów i pastor Jim Casy. Ewangelia mówi, aby głodnych nakarmić, spragnionych napoić, ale w kraju, gdzie pali się dojrzałe brzoskwinie, gdzie topi się w rzece ziemniaki, bo nie opłaca się ich sprzedawać, rodziny, takie jak oni, przymierają głodem. Każdego, kto upomni się o godniejsze życie, policja zamyka w więzieniu jako wywrotowca.

Steinbeck opisuje losy rodziny Joadów bardzo realistycznie. Razem z nimi cierpimy nędzę i głód. Kolejne porażki, po których rodzina stawała się wciąż biedniejsza, kolejne odejścia (zauważmy, że tylko mężczyzn) powodowały, że rodzina Joadów stawała się coraz bardziej bezbronna, a jednocześnie coraz bardziej zdesperowana. Steinbeck obwinia za losy podobnych im ludzi – przesiedleńców i tułaczy z przymusu – istniejący system, prowadzący do bogacenia się bogatych obszarników kosztem ludzi biednych. Tylko czy jakikolwiek system czy ustrój mógłby doprowadzić do takiej sytuacji, gdybyśmy nawzajem okazywali sobie współczucie i tolerancję? Bogaci odcinają się od biednych, nie próbują niczego dla nich zrobić. Nawet próby pomocy ze strony rządu są niszczone, aby jak najbardziej upodlić tych ludzi, żeby musieli przyjąć jak najniższe stawki i zrezygnowali z jakichkolwiek wymagań. To my, ludzie, tacy jesteśmy. Zawsze będziemy dążyć do tego, żeby być bogatszym, ważniejszym, a koszty się nie liczą. Zastanawia mnie, jak to możliwe, że w krajach, gdzie mocno dominującym światopoglądem jest chrześcijaństwo, istnieje nędza i głód, a przecież się zdarza to i u nas, teraz. Każdy system tworzą ludzie i tylko od ludzi zależy, jak będzie on wyglądał i jak będzie wyglądało życie obywateli od niego uzależnionych.

Wydawnictwo: QES Agency, 2011
Tłumaczenie: Alfred Liebfeld
Czyta: Mieczysław Morański
Forma wydania: audiobook
Liczba stron: 670 (papier)
Moja ocena: 5/6
rating stars 5,0

Dodaj komentarz