Maja kończy semestr studiów na ASP w Warszawie z wizją powrotu do Gdyni. Ostatnie dni na wydziale upływają pod znakiem spotkań towarzyskich, wernisaży i alkoholowych zabaw. Jej codzienne życie pełne jest improwizacji i chaosu. Nie jest jednak tak beztroskie, jak mogłoby się wydawać.
Maja wydaje się osobą roztrzepaną, nieprzywiązującą wagi do porządku i własności, która nierozważnie angażuje się w kolejne imprezy. Jej zachowanie jednak kojarzy mi się bardziej z osobą, która w jakiś sposób zawiodła się na życiu i odreagowuje niepowodzenie. Za każdym razem, kiedy ujawnia swoje uczucia, jest odtrącana. Jej studenckie otoczenie nastawione na zabawę i chwytanie chwili nie wnika w jej emocje. Jest ona jak ślimak, który wystawiając czułki i trafiając za każdym razem na przeszkodę, chowa je, a w końcu znika w muszli.
W trakcie czytania książki odkrywa się przed nami tajemnica, której nie zna nikt ze znajomych Mai. Okazuje się, że jej pobyt w stolicy miał pewien cel. Maja przeżywa jednak podwójne rozczarowanie, zanim wyjedzie. Można powiedzieć, że zrobiła co w jej mocy, a teraz może już zamknąć za sobą rozdział pt. Warszawa.
To już trzecia książka Małgorzaty Wardy, jaką przeczytałam. Poprzednie: Nikt nie widział, nikt nie słyszał i Jak oddech dotyczyły zaginięć. Tym razem mamy młodą dziewczynę, która, wbrew pierwszemu wrażeniu, wykazuje się dojrzałością. Nie ma powodu by płakać wymaga uwagi, ponieważ emocje dziewczyny pokazane są bardzo subtelnie i trzeba się trochę postarać, aby wydobyć je spośród lejących się trunków i papierosowego dymu. Kiedy jednak rozwikła się tę pełną niedopowiedzeń historię, daje to satysfakcję.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2008
Forma wydania: ebook
liczba stron (papier): 200
Moja ocena: 4,5/6