Gdański depozyt – Piotr Schmandt

Piotr Schmandt - Gdański depozyt (okładka)
Piotr Schmandt – Gdański depozyt (okładka)

Akcja powieści toczy się w przedwojennym Gdańsku. Obok siebie żyją Gdańszczanie różnych narodowości, ale dominuje język niemiecki, a w niektórych rodzinach mówi się o nieprzychylnej atmosferze i chęci wyjazdu. Kontakty między ludnością polsko- i niemieckojęzyczną nacechowane są dystansem i poczuciem wyższości tych drugich. W takiej atmosferze działa Komisariat Generalny Rządu RP w Wolnym Mieście Gdańsk, który pewnego dnia otrzymuje list od Georga Rooka. List ten jest pierwszym z kilku kolejnych. Mają one ostatecznie przekazać informację o cennym depozycie, który przechowywany jest w pewnym dworze na terenie Polski. Autor listu chce zainteresować władze Komisariatu zdobyciem skarbu.

Jednocześnie wokół niektórych pań pojawiają się przystojni mężczyźni, a panowie uwikłani w całą sprawę zachowują daleko idącą ostrożność, aby informacja o skarbie nie dotarła do niepowołanych uszu. Intryga jest bardzo prosta: jest skarb i trzeba go jakoś zdobyć, z konieczności nielegalnie. Stopniowo ujawniają się zamieszane w sprawę kolejne osoby. Niektóre z nich robią tłok, natomiast do samej akcji nie są potrzebne. Może autor planuje kolejne tomy i te wątki się tam przydadzą? Bo tylko wtedy miałoby to sens.

Autor opisuje tę historię ładnym językiem, stara się też oddać wygląd miasta i atmosferę tych czasów. Jednak mam wrażenie, że to współczesne miasto gdzie powieszono szyldy dawnych sklepów, takie przebranie zamiast ubranie.

Opowieść, choć klimatyczna, nie angażuje czytelnika tak, jakby mogła. Główna część akcji, ta dotycząca intrygi, jest okropnie rozwlekła, dopiero pod sam koniec nieco przyspiesza. Poza tym czytelnik jest nieco skołowany przez zalotne spojrzenia Stasi, imprezowy styl życia polskiego oficera, który chyba robi za wywiad, a także miłosne przygody pewnej matrony. Wszystko to prowadzi, prędzej czy później, do połączenia wątków i ostatecznie się rozwiązuje, jednak przez 3/4 książki czytelnik zastanawia się jaki jest związek pomiędzy poszczególnymi elementami układanki, a potem nagle dostaje bombę w postaci rozwiązania.

Osobna sprawa to bohaterowie – płascy, niezbyt inteligentni, czasem wręcz infantylni, nie są w stanie poradzić sobie z prostą tak naprawdę akcją. Nie widzą podstępu grubymi nićmi szytego. Zastanawiałam się jak określić trio, które dowodzi akcją. Znalazłam odpowiednie określenie na tych panów na Lubimy Czytać: Gang Olsena.

Autor stara się zadbać o wszelkie możliwe warstwy książki. Wprowadza różnorodnych bohaterów, dość ładnie opisuje miasto i atmosferę w nim panującą, buduje napięcie (powoli i ospale, ale się stara), jednak to wszystko para w gwizdek. Na koniec nie wykorzystuje tego co sam zbudował.

 

Wydawnictwo: Oficynka, 2011
Forma wydania: ebook
Liczba stron (papier): 310
Moja ocena: 3/6
rating stars 3,0

Dodaj komentarz