Wiśniówki będzie w bród w najbliższym czasie. Najpierw nastawiłam spory słój zgodnie z planem i przepisem (Wielka księga nalewek Jan Rogala – Wiśniówka na trzy sposoby – sposób I, nieco zmodyfikowany), a potem dostałam do spożytkowania trochę wiśni i soku wiśniowego jako pozostałości po produkcji wina (nadmiar). Najpierw klasyczna wiśniówka:
Składniki
- wiśnie
- pestki z wiśni
- alkohol (ok 50%)
- miód
- wanilia (ok 2 cm)
- cynamon (ok 1/3 cienkiej laski)
Przygotowanie
Wypestkowane wiśnie wrzuciłam do słoja tak, aby zajęły ok 3/4 objętości i dodałam alkohol. Pestki z wiśni zalałam alkoholem w osobnym słoju. Po kilku dniach (ok 1 tydzień) odcedziłam pestki i taką pestkówkę dodałam do nalewki. Oprócz tego dodałam 3 łyżki miodu (słój 3 litrowy). Potem dodałam wanilię, cynamon i dwie łyżki miodu gryczanego. Maceracja trwała kilkanaście tygodni (wg przepisu powinna stać miesiąc, jak zwykle przetrzymałam).
Filtrowanie
Wiśniówka z wiśni filtruje się całkiem dobrze, ale ta z dodatkiem soku (z sokowirówki), ze wzgledu na obecność drobnych cząstek owoców, sprawiała spore problemy. W obu przypadkach dzięki prasie do owoców wyszło dużo więcej trunku niż w przypadku samego filtrowania.
Wiśniówkowe wariacje
Nadprogramowe wiśnie i sok połączyłam w jednym słoju z żurawiną a w drugim z aronią. Zarówno nalewkę z aronii jak i żurawiny osobno już robiłam, więc taka próba kusiła. Efekt jest całkiem przyzwoity, żurawina nieco złagodniała, a aronia stała się mniej cierpka, choć nadal jest wyraźnie wyczuwalna. W przypadku klasycznej wiśnówki głębszy aromat powstał dzięki przyprawom. Nie było ich wiele, ale to wystarczyło, aby podkreślić walory nalewki. Następnym razem spróbuję i do wiśniówkowych mieszanek dodać przypraw.